Leon Trocki wieszczył niegdyś, że w komunistycznym społeczeństwie przyszłości sztuka ulegnie zanikowi, wtapiając się w tkankę życia. Zawodowi artyści wyginą, gdy obywatele sami zaczną dekorować swe domostwa i poruszać się z taneczną harmonią - pisze Michał Cenkowski w felietonie dla e-teatru.
W tym świecie rytmicznych ruchów i melodyjnych głosów "przeciętna istota dorośnie wyżyn Arystotelesa, Goethego i Marksa". Otóż dość nieoczekiwanie, u progu nowego sezonu nadeszła wieść. Oto właśnie premier pogrążonej w kryzysie Hiszpanii wykonał pierwszy krok ku spełnieniu tej fantastycznej wizji. Paradoksalnie, a może w zgodzie z przewidywaniami, duszony tą niewidzialną wprawdzie, acz twardą i bezlitosną "ręką rynku" kurczowo ściskającą "środki produkcji", zrozumiał zapewne całą głębię materialnej dialektyki dziejów. Postanowił wprawdzie przedłużyć nieuniknioną agonię złowrogiego kapitalizmu poprzez podwyżkę VAT-u, o której do niedawna mówił, iż "jest niesprawiedliwa, bo dotyka tych, którzy mają najmniej, jest także bezsensowna, bo nie wpływa na ograniczenie deficytu ", jednak jak odnotowały z nieskrywaną ulgą światowe media, najmniej wzrosnąć mają ceny artykułów podstawowej potrzeby. Ostatecznie wszak to byt kszta�