PODOBIEŃSTWO radzieckich i amerykańskich filmów spostrzegałem niejednokrotnie. Zresztą nie tylko ja. Ta sama skłonność do monumentalizmu, do wzniosłych sloganów i patosu sytuacyjnego. Ale żeby podobieństwa zachodziły i w dramaturgii? Nigdy bym tego nie przypuszczał. A jednak ostatni wieczór w poniedziałkowym teatrze telewizyjnym pokazał, że i to może się zdarzyć. Wystawiono, jak wiadomo, nie znaną dotąd w Polsce sztukę Wieniedikta Jerofiejewa pod nieco barokowym tytułem "Noc Walpurgii albo kroki Komandora". Kapitalna, a zarazem tragicznie kończąca się historia jednej nocy w sali u "czubków". Pacjenci, dzięki numerowi "wykręconemu" przez jednego z nich, na jedną noc zyskują trochę wolności i zaczynają rządzić". Resztę P.T. Czytelnicy znają, zapewne. Trudno nie skojarzyć, zarysowanej choćby w największym skrócie, fabułki Jerofiejewa z "Lotem nad kukułczym gniazdem", sztuką rozsławioną - prócz realizacji teatralnych - na całym świecie p
Tytuł oryginalny
Jak w rosyjskim dowcipie
Źródło:
Materiał nadesłany
Polska Zbrojna nr 216