"Scat, czyli od pucybuta do milionera" w reż. Wojciecha Kościelniaka w Teatrze Muzycznym Capitol we Wrocławiu. Ocenia Magda Piekarska w Słowie Polskim Gazecie Wrocławskiej.
Kolorowy, żywy, muzycznie intrygujący, z talentem zagrany, ale za długi o dobrą godzinę - taki jest "Scat" Wojciecha Kościelniaka. Historię, którą można streścić w minutę, artyści Capitolu opowiadali przez minut 150. Przed premierą reżyser podkreślał, że "Scat" to prosta opowieść. I to, że okazała się tak skomplikowana, było chyba największym zaskoczeniem. Głównym jej bohaterem miał być pucybut Piątek (Sambor Dudziński), schnący z miłości do pięknej kwiaciarki (Justyna Antoniak). Jednak - poza kilkoma pięknymi duetami z panną Kwiecień i przejmującym solowym songiem większą część spektaklu spędzał, drzemiąc na zydelku i pozwalając, by brawa i uwagę widowni kradły mu postaci drugoplanowe - bardziej charakterystyczne, narysowane ostrzejszą kreską, takie jak gwiazda Manuela (Magdalena Szczerbowska), pan Obsesja (Grzegorz Wojdon), Złośliwy Kelner (Konrad Imiela), pan Czerwiec (Bartek Porczyk) czy bliźniacy (Piotr i Paweł Kamińscy).