- Wystawić "Halkę" w Australii zatem można, tylko najpierw trzeba odpowiedzieć na pytanie, dla kogo ma być to przedstawienie i za czyje pieniądze miałoby się odbyć - z polskim dyrygentem opery w Sydney, Włodzimierzem Kamirskim, rozmawia Bronisław Tumiłowicz z Przeglądu.
Bronisław Tumiłowicz: Jak to się stało, że znalazł się pan w Australii i mógł tam pracować w swoim zawodzie, na dodatek w czołowej instytucji muzycznej tego wielkiego kraju? Włodzimierz Kamirski: To pytanie jest dla mnie najtrudniejsze. Nie chciałbym się rozwodzić na temat okoliczności, które doprowadziły mnie do wyjazdu z Polski. To bardzo prywatna sprawa i chciałbym, aby taka pozostała. Muszę jednak powiedzieć, że dla kogoś, kto ma w zasadzie ustaloną pozycję, i to dobrą, zdecydowanie się na emigrację jest krokiem bardzo trudnym, wymagającym nawet pewnej desperacji. Trzeba doświadczyć czegoś bardzo złego w życiu, aby na coś takiego się zdobyć. Zostawiłem w Polsce rodzinę, przyjaciół, dom i wyjechałem w nieznane. Czyli nie było to zaplanowane? - Nigdy wcześniej nie myślałem o emigracji, w ogóle nie przypuszczałem, że mógłbym na stałe mieszkać poza Polską. A jednak tak mi dokopano, że nawet przez chwilkę się nie zastanawiałe