Śmiech zamiast krwi, ironia zamiast brutalności, niemy krzyk zamiast gwałtu - niemiecki teatr złagodniał? A może szokowanie w teatrze przeszło dawno do lamusa i dziś liczy się przede wszystkim dobra zabawa oraz kilka prostych prawd o kondycji człowieka w XXI wieku - pisze Magdalena Michalak po berlińskim dniu szczecińskiego Festiwalu Kontrapunkt.
Wyjazd do berlińskich teatrów to już tradycja na szczecińskim Kontrapunkcie. W tym roku polska publiczność zobaczyła najnowsze propozycje Dimitra Gotscheffa, Mariusa von Mayenburga oraz Jürgena Goscha. Każdy z reżyserów zaproponował swoisty komentarz do współczesności. Jednak nie treść, a forma niemieckich spektakli zaskakuje. Zwykle krwawy, ostry niemiecki teatr wydaje się dziś znacznie łagodniejszy i stawia przede wszystkim na bezpretensjonalną rozrywkę. I chociaż to wciąż rozrywka z najwyższej półki, to po obejrzeniu berlińskich spektakli pozostaje niedosyt. Gasną światła i z ust aktorów słyszymy świąteczny kawałek Mariah Carey "All I want for Christmas is you". Zebrani podczas służbowej Wigilii najpierw śpiewają, potem zwierzają się sobie z osobistych problemów. Jest wśród nich zakompleksiony i znerwicowany Holger; kobieta, która żywi się mobbingiem w pracy; żona zdradzająca męża z terapeutą; furiatka, która chce zacząć ws