Dea Loher nie przyjechała do Kalisza na polską prapremierę swojego "Sinobrodego - nadziei kobiet". A szkoda. Ten spektakl to bardzo interesujące połączenie żywiołu i wdzięku aktorek, wizji scenografa, świeżości kompozytora i skupienia choreografa. Henryk Sinobrody niewiele ma na pierwszy rzut oka wspólnego ze swoimi kulturowymi protoplastami. To bardzo zwyczajny i raczej nieciekawy facet, zapuszczony, przygarbiony, jakiś przydeptany i wymięty. Dawno nie strzyżone włosy opadają mu na kark, przysłaniają oko. Jerzy Pożarowski jest w tej roli szalenie wiarygodny. To, co mu się przydarzy, równie mocno zdziwi i jego, i widzów. Kobiety - główne bohaterki tego przedstawienia - są trochę jak z filmów Pedro Almodovara. Jest ich siedem, ale sześć ma swoje (taneczne) alter ego. Każda z nich spotyka Sinobrodego w momencie jakiegoś przesilenia... Julia kończy właśnie siedemnaście lat. Anna nie wytrzyma już ani chwili bez miłości - nawet za cenę
Tytuł oryginalny
Jak sen staje się jawą
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza - Poznań