Pod koniec ubiegłego roku w Poznaniu odbyła się VI edycja festiwalu Ofensywa Teatralna, tym razem poświęcona Szwajcarii. Nie wiedząc, co mnie tam czeka, pełna obaw i pamiętająca jeszcze pewną redakcję z "ofensywą" w tytule, pojechałam do stolicy Wielkopolski, aby poznać od środka poznańskie życie kulturalne. I chociaż na miejscu czekało na mnie sporo pracy, zapowiadało się intrygująco - pisze Luiza Nowak w Proscenium.
Trwająca trzy dni Ofensywa jest kameralnym festiwalem. Nie ma na niej oblegających teatr tłumów ani znanych nawet teatralnym laikom nazwisk. Podczas tegorocznej edycji pięć niezależnych grup zaprezentowało spektakle na podstawie współczesnych sztuk francuskojęzycznych autorów, których właściwie łączy jedynie to, że pochodzą ze Szwajcarii i że są wydawani przez jedno z poznańskich wydawnictw. Po każdym spektaklu odbywało się spotkanie z autorem dramatu oraz z teatrem, który przygotował daną sztukę. Brzmi nudno? Wprost przeciwnie. Chociaż część dyskusji przebiegała spokojnie i merytorycznie, zdarzały się burzliwe momenty, kłótnie i niezręczności, które przenosiły się później w formie dyskusji do klubu festiwalowego. Sama atmosfera Ofensywy odbiegała od tego, co znam z lubelskiej codzienności. I nie wiem, czy to może efekt zbyt częstego przebywania w zblazowanym Centrum Kultury, czy może trauma po nieuprzejmościach w Teatrze Starym, jedna