Janusz ma siedem lat i zmierzwioną płową czuprynę. Ja lat sporo więcej, a czupryna też mi jakoś coraz bardziej płowieje. Ta różnica lat nie przeszkadza jednak naszej przyjaźni, opartej na uroku mojej... strzelby i na jego nad wiek poważnym stosunku do wszystkiego, na co patrzą dziecięce niebieskie oczy. - Te lalki przecież nie są żywe, a poruszają się jak prawdziwi żywi ludzie - powiedział do mnie ostatnio w przerwie sztuki N. Bojarskiej "Arirang", osnutej na tle koreańskiej baśni ludowej, a granej w Państwowym Teatrze Lalek w Gdańsku. Zaskoczyła mnie trafność spostrzeżenia od dawna mnie nurtującego, znajdującego zresztą wyraz w reakcji widowni. Ot, chociażby uwaga tych młodych Koreańczyków - studentów politechniki. - Wydawało się nam, że jesteśmy w naszej ojczyźnie... Słowa te - to chyba największy komplement dla autora, aktora i scenografa, dla trafności inscenizacji reżysera. Janusz dzisiaj uparł się, by
Tytuł oryginalny
Jak prawdziwi żywi ludzie
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Bałtycki, Gdynia nr 30