"Porucznik z Inishmore" w reż. Macieja Englerta w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Pisze Katarzyna Grabowska w portalu TVP.
Czy koci trup może być tłem do ukazania absurdalnych i irracjonalnych zachowań terrorystów z INLA (Irish National Liberation Army - Irlandzkiej Armii Wyzwolenia Narodowego) tak, by widz zamiast nienawidzić bohaterów szczerze ich pokochał? W sztuce Martina McDonagh'a "Porucznik z Inishmore" [na zdjęciu scena z przedstawienia] tak właśnie się dzieje. Śp. Tomaszek nie był zwykłym czarnym kocurem lubiącym wyskoczyć na kilka dni i nocy w celach wiadomych. To jedyny i prawdziwy przyjaciel radykalnego młodzieńca Padraica - w tej roli fenomenalny Borys Szyc - który chociaż wymachuje dwoma pistoletami, brzytwą i sprzętem do wyrywania paznokci niegodziwcom, wzbudza w widzach salwy śmiechu i wielką sympatię. Ponieważ w "Poruczniku z Inishmore" nie obserwujemy tylko makabrycznej vendetty za śmierć przyjaciela. Martin McDonagh drwi sobie ze wszystkich przywar naszych przyjaciół z Irlandii. Dlatego nie oszczędza ani sędziwego ojca reprezentującego godny poża�