Kiedy przy pełnych jeszcze światłach na widowni sadowimy się w fotelach, mamy przed sobą dziwnie pustą scenę, a na niej jedną tylko postać. Ni to reżysera, ni to narratora, który prowadził będzie przedstawienie, uruchamiał aktorów i sprowadzał ich ze sceny, przerywając im nieraz w pół słowa zbędne kwestie. Mieczysław Franaszek długo patrzy nam w oczy, wyraźnie czymś zaaferowany. Wchodzi, wychodzi, ustawia sprzęty na scenie. Wreszcie wita nas w amerykańskim Grover's Corners w Nowej Anglii o świcie 7 maja 1901 roku, wprowadza w topografie miejscowości, przedstawia występujące w tej sztuce postacie. A przede wszystkim dwie rodziny. Redaktora miejscowej gazety Webba i lekarza Gibbsa. A w losy tych dwóch rodzin wpisane zostały całe te i teraźniejsze, i przyszłe dzieje tego miasteczka. Panoramiczny, ale bardzo tylko skrótowy obraz codziennego życia na dalekiej amerykańskiej prowincji. Suchy i faktograficzny reportaż z codzienności wychylony jednak w p
Tytuł oryginalny
Jak pokochać amerykańską prowincję...
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Wielkopolski nr 261