Cezary Morawski nie będzie już dłużej dewastował teatru i to jest najważniejsze. Ale trzeba teraz cofnąć jego niszczycielskie decyzje, artystyczne i organizacyjne. Nie sposób brnąć w to dalej - rozmowa z Moniką Pęcikiewicz, reżyserką pracującą z Teatrem Polskim w Podziemiu.
Magda Piekarska: Słyszałam, że pani szczerze się cieszy z odwołania Cezarego Morawskiego. We Wrocławiu korki szampanów nie strzelają. Słychać raczej ponurą konstatację, że ta decyzja została podjęta za późno. Jest się jeszcze z czego cieszyć? Monika Pęcikiewicz: Tak, absolutnie się cieszę. W ostatnich latach mieliśmy do czynienia z kilkoma kryzysami w polskich teatrach i to jest pierwszy przykład, kiedy protest artystów przyniósł wymierny skutek. Oczywiście, nie wiemy wciąż, co miałoby być dobrym zakończeniem całej tej historii, jak odbudować Teatr Polski, ale kumulacja energii zadziałała. Sprawiła, że przez całe te dwa i pół roku patrzyło się Morawskiemu na ręce. A pamiętajmy, że zazwyczaj podobne konflikty się rozpuszczają, z czasem wszyscy uznają za normę nawet to, co skrajnie od niej odbiega. Dlatego będę powtarzać, że odwołanie Morawskiego jest sukcesem, choć było okupione ogromnym wysiłkiem zaangażowanych w protest lud