W inscenizacji arcydzieła opery barokowej, zagranej dla współczesnych widzów w historycznym XVIII-wiecznym teatrze dworskim, w interesujący sposób pomieszały się historia ze współczesnością - pisze Krystyna Duniec, po "Agrippinie" Haendla w Teatrze Stanisławowskim.
Na świecie jest wiele starych teatrów, które przestały istnieć, ale powstały na nowo - nie tylko za sprawą skomplikowanych technik umożliwiających odtwarzanie obiektów, po których pozostały nikłe świadectwa, ale przede wszystkim dzięki woli profesjonalistów. Archeolodzy odkopują fundamenty, konserwatorzy usiłują przywrócić świetność reliktowi przeszłości, historycy skupiają się na okolicznościach jego funkcjonowania, architekci pochylają się nad dawnymi planami, antropologów zajmuje kulturowe doświadczenie, a socjologów - człowiek w teatrze życia codziennego. A teatrolodzy? Z jednej strony zastanawiają się nad współczesną funkcją dawnego teatru oraz nad samą rekonstrukcją jako interpretacją historii, z drugiej - zajmują się estetyką przedstawień, którym artyści próbują nadać historyczną formę, jak w szekspirowskim Globe czy w Drottningholm. Nie mogą jednak zlekceważyć odpowiedzi na pytania: Czy można dziś ożywić te