EN

3.11.2023, 12:54 Wersja do druku

Jak okręt bez kotwicy

„Dolce Vita” Julii Holewińskiej i Kuby Kowalskiego w reż. Marcina Hycnara w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w „Naszym Dzienniku”.

fot. Krzysztof Bieliński

Grane w warszawskim Teatrze Współczesnym przedstawienie „Dolce vita" skłania do wielu przemyśleń - począwszy od tych banalnych, niewykraczających poza codzienną rzeczywistość, którą mamy za oknem, aż po refleksję, którą można by ująć w wymiarze nawet filozoficznym, zwłaszcza aksjologicznym (choć nie jestem pewna, czy autorzy spektaklu taką mieli intencję). Chodzi o system wartości, który wyznajemy. I tu jawi się pytanie: czy jest on spójny z naszym działaniem w życiu codziennym? A jeśli w ogóle nie jesteśmy przywiązani do żadnych wartości, to kim wówczas jesteśmy? Te i inne refleksje zależne są od tego, na jakim poziomie wiedzy my, jako publiczność, odbieramy spektakl, oraz jaki kierunek interpretacji nadali przedstawieniu reżyser - Marcin Hycnar, oraz autorzy tekstu: Julia Holewińska i Kuba Kowalski.

Główny bohater „Dolce vita", Marcello (w tej roli Filip Kowalczyk), to w pewnym sensie uogólniony portret dzisiejszego pokolenia trzydziesto-, czterdziestolatków (powtarzam: uogólniony, to znaczy, że nie dotyczy wszystkich, na szczęście), którzy nie chcą brać odpowiedzialności za swoje decyzje, a najchętniej uciekają od ich podejmowania. Opacznie rozumiana wolność do wszystkiego i od wszystkiego sprawia, że nie czują potrzeby przywiązania do wartości, które przecież nadają sens życiu i kierunkują ludzkie działania.

Marcello to pewnym sensie współczesny Piotruś Pan. Tyle że w powieści Jamesa Mathew Barrie'ego, szkockiego pisarza, Piotruś jest psotnym chłopcem, który nie chce dorosnąć, pragnie pozostać w świecie dziecięcych zabaw, dalekich od trudnego i wymagającego świata dorosłych. Natomiast w przedstawieniu Teatru Współczesnego główny bohater jest trzydziestokilkuletnim mężczyzną, który nie chce „dorosnąć" do podejmowania decyzji życiowych, a co się z tym łączy - do brania odpowiedzialności za owe decyzje. Pracuje w agencji reklamowej, a przy tym ma ambicje pisarskie, ale zaczętej powieści chyba nigdy nie ukończy, bo zajmują go aż nadto imprezy towarzyskie, w których często uczestniczy. Odpowiada mu życie „na luzie", ucieczka od skomplikowanych sytuacji, brak odpowiedzialności za kogokolwiek i za cokolwiek. Ot, takie życie „po wierzchu" i bez głębszego celu.

Kim zatem jest Marcello? Myślę, że prezentuje portret typowego człowieka bez tożsamości, bez zakorzenienia w konkretnym systemie wartości. I choć rodzice (znakomite role Joanny Jeżewskiej i Leona Charewicza) nie akceptują takiego trybu życia swego syna i starają się mu wyperswadować „luzactwo" oraz skłonić do ustabilizowania się, Marcello obawia się, że chyba już nie potrafi przyjąć postawy dojrzałej i odpowiedzialnej, z jasno wytyczonym kierunkiem na dalszy bieg życia.

Ten model życia prezentuje obecnie wcale niemała część młodej generacji. A czym motywowana jest taka postawa? Rodzi się pytanie o źródło. Obserwujemy we współczesnym świecie silną dominację lewicowo-liberalnych ideologii, które zakładają ateistyczną wizję świata. Wszystkie te nurty, prądy w literaturze i w ogóle w kulturze (a wyjątki nie mają tu siły przebicia) ukazują, jak wielka i niebezpieczna jest owa tendencja prowadząca wręcz do kryzysu tożsamości cywilizacyjnej. Chodzi o tożsamość chrześcijańską. Na naszych oczach dokonuje się proces eliminacji Dekalogu z życia społecznego. Porzucenie chrześcijańskiego kodeksu etycznego - z jego uporządkowanym systemem wartości moralnych, estetycznych, religijnych, kulturowych - wprowadza zamęt, chaos i brak poczucia bezpieczeństwa. A to wszystko prowadzi do dewastacji sumień. Bo jeśli nie ma trwałego fundamentu, na którym można budować swoje życie, to taki człowiek bez tożsamości jest zagubiony i bezbronny. Cytując św. Jana Chryzostoma: „Jak okręt bez sterów i kotwicy jest igraszką wiatrów, tak naszym rozumem miotają błędne myśli bez kotwicy wiary".

Przewijający się przez pokój Marcella rozmaici osobnicy przypominają korowód postaci z „Kartoteki" Tadeusza Różewicza, przedstawienie bowiem, jak podają autorzy sztuki „Dolce vita", inspirowane jest właśnie m.in. tym dramatem Różewicza. Ale tylko od strony formalnej, bo bohaterowie „Kartoteki" byli czym innym motywowani, wpisywali się w inną rzeczywistość przełomu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubiegłego wieku. W „Dolce vita" bohaterowie prezentują współczesne postaci pod względem zarówno psychologicznym, jak i obyczajowym, ideowym czy nawet wizerunkowym. Dlatego można mówić, iż są przedstawicielami współczesnej rzeczywistości.

Interesujące przedstawienie zarówno reżysersko, jak i aktorsko oraz inspirujące do ciekawych przemyśleń. 

***

„Dolce vita". Julia Holewińska i Kuba Kowalski, reż. Marcin Hycnar, scenog. Martyna Kander, kost. Anna Adamek, muz. Mateusz Dębski, Teatr Współczesny, Warszawa.

Tytuł oryginalny

Jak okręt bez kotwicy

Źródło:

„Nasz Dziennik” nr 256

Autor:

Temida Stankiewicz-Podhorecka

Data publikacji oryginału:

04.11.2023