W moim życiu człowieka podróżnego zdarzają się chwile trudne. Jestem zaprawiony w bojach z komunikacją publiczną, różne kłody mi już ona pod nogi rzucała, więc nie dziwi mnie i nie przestrasza byle co. Ale najświeższa podróżna epopeja nawet mnie wybiła z poczucia pewności... - pisze Dariusz Kosiński.
W piątek 10 kwietnia wybierałem się na premierę "Dziadów części III" (na zdjęciu) w reżyserii Michała Zadary do Teatru Polskiego we Wrocławiu. Data zapisana od dawna, plan działań na cały dzień ustalony. Przedpołudnie w krakowskim radio na nagraniu kolejnej serii audycji z cyklu "Encyklopedia Teatru Polskiego", potem jakieś sprawy na Uniwersytecie, szybki obiad i na dworzec. Rozwijająca się konkurencja na rynku komunikacyjnym sprawia, że możliwości dostania się szybko i wygodnie z Krakowa do Wrocławia jest aż nadto (gdzie owe możliwości były, gdy dojeżdżałem do pracy we Wrocławiu?). Wolę jechać pociągiem, więc zostawiam w spokoju ekspresowe autobusy i wsiadam w InterCity o prasłowiańskiej jak Wrocław nazwie Światowit. Nie jest to na szczęście Pendolino, więc i miejsca więcej, i atmosfera jakaś taka swojska, bez "efektu wow" i zachwytu nad byle czym. Ruszamy punktualnie o 14.13, na miejscu mamy być o 17.30, więc nawet spóźnienie godzinne