Zbigniew Lisowski w "Afrykańskiej opowieści" przekroczył kilka granic, które obowiązują w teatrze dla dzieci. Scenografię stworzył z projekcji multimedialnych, zerwał z tradycyjną fabułą, a na scenie przedstawił nieudaną próbę samobójczą.
Toruński reżyser przygotował własną wersję znanego tekstu Hanny Januszewskiej. "Tygrysa Pietrka" odczytał nie tylko jako historię zmagań bohatera ze słabościami własnego charakteru - opowiedział o drapieżnej społeczności, która wyklucza wszelkich niedostosowanych, nadwrażliwych, Innych. Aby przetrwać w tym okrutnym świecie, należy poddać się logice stada. A Pietrek, na przekór swojej rasie, boi się wszystkiego, nawet własnego cienia. Bawi się misiami, ma skarpetki w motylki, często czerwieni się ze wstydu i zamiast ryczeć, wydaje z siebie niewinne "puf-puf". Tym samym naraża się na szykany odważnych tygrysów. "To nie tygrys, to kura! To nawet nie kura! To myszo-kura!" - drwią koledzy. Ucieka więc w marzenia - w jego wyobraźni jest miejsce na popołudniowe herbatki z wiewiórką i spotkania ze śpiewającym wielorybem. Tygrysek - ignorowany przez matkę, obrażony przez nauczycielkę i szkolnych kolegów - targa się na własne życie. Społeczność