"Król Roger" w reż. Davida Pountney'a w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.
Przecierałam oczy ze zdumienia, kiedy z ust posłanki PO Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej usłyszałam hymn pochwalny na temat polskiej premiery "Króla Rogera" [na zdjęciu]. W osłupienie bowiem wprawiło mnie to, co zobaczyłam na scenie Teatru Wielkiego - Opery Narodowej, a co miało jakoby reprezentować polską kulturę na inauguracji naszej prezydencji w Unii Europejskiej. Ciekawe, komu przyszedł do głowy ów iście szatański pomysł, by właśnie ten spektakl, całkowicie odległy kulturowo od polskości, awansować na polskiego reprezentanta. Może ktoś zapomniał, że to jest polska prezydencja w UE, a nie europejska prezydencja w Polsce. A może właśnie o to chodziło... Głównym elementem inscenizacji opery Karola Szymanowskiego jest widowiskowość. Początkowo nawet intrygująca. Angielski reżyser David Pountney zbudował na scenie monumentalne białe schody (jak w starożytnym greckim amfiteatrze) i na nich umieścił akcję opery. Kiedy światło rozjaś