Jeśli ktoś sądził, że koalicja rządząca Kaliszem oszczędzi radnego Grzegorza Sapińskiego i nie zgodzi się na zwolnienie go z pracy, wykazał się naiwnością. Od ub. tygodnia radny nie jest już wicedyrektorem kaliskiego teatru, choć podczas sesji Rady Miejskiej broniła go jak jeden mąż cała opozycja. Przypomnijmy, że powołanie G. Sapińskiego na to stanowisko nastąpiło w roku 2011 - jak wtedy mówiono - z przyczyn politycznych. PO już wcześniej objęła władzę w województwie, rozpoczęła więc obsadzanie stanowisk własnymi ludźmi - pisze Robert Kordes w Życiu Kalisza.
W myśl ustawy, aby rozwiązać stosunek pracy z radnym, konieczna jest zgoda rady, w tym przypadku miejskiej. Od dłuższego już czasu dla nikogo nie jest tajemnicą, że Grzegorz Sapiński popadł w konflikt ze swoimi byłymi kolegami partyjnymi z PO i że postanowili oni zabrać mu wszystko, co wcześniej dali. Niektórzy bronili go do końca - Nie ma żadnych zarzutów ani informacji o nieprawidłowościach G. Sapińskiego na stanowisku dyrektora teatru. Do tej pory obowiązywała niepisana zasada, że bronimy radnego. Był taki przypadek we Wszystko dla Kalisza i wtedy też broniliśmy radnego. Ciekawa jestem, jak się teraz zachowa WdK - zastanawiała się głośno radna Karolina Pawliczak z SLD. I rzeczywiście, zwolnienie z pracy we wspomnianym przypadku groziło radnemu Jerzemu Madejczykowi. Później w podobnej sytuacji znalazła się radna Kamila Majewska (SLD). W obu sytuacjach Rada Miejska solidarnie broniła zagrożonych. W miniony czwartek G. Sapińskiego bronił radn