Nie o kolejną recenzję z kolejnej premiery tu idzie. Sprawa jest poważniejsza i bardziej ogólnej natury. Przed paroma tygodniami z prawdziwym smutkiem pisałem (w recenzji pt. "Sztuczne oddychanie", "Teatr" nr 23/24, 1972) o "Kuligu" Józefa Wybickiego, wystawionym przez Marynę Broniewską w Teatrze Wybrzeże. Zastanawiałem się wówczas, czy pełne pieczołowitości i celebry reanimacje szacownej tej ramoty w ogóle godne są teatralnego zachodu. Kiedy dzisiaj Maryna Broniewska w tym samym teatrze występuje z kolejną premierą, wskrzeszającą utwór z tego samego kręgu tradycji sprawa poszerza się, a pytanie brzmieć musi bardziej konkretnie - nie tylko "czy?", ale - "skoro już, to jak i po co?". Komedia Krasickiego "Krosienka czyli Po modnemu" zwłaszcza drugim swym tytułem wyraźnie sugeruje dydaktyczno-satyryczny zamysł autora. Czego Broniewska nie chciała zauważyć przy okazji "Kuligu", tym razem podkreśliła wyraźnie: język publicystyki sc
Źródło:
Materiał nadesłany
"Teatr" nr 11