Nie jestem pewien, czy "Życie Galileusza" należy do koronnych pozycji w dorobku dramaturgicznym Bertolda Brechta - choć tak dzisiaj z przesadnym entuzjazmem utrzymują ci, którzy kilka lat temu pomawiali znakomitego dramaturga - i jego teatr - o formalizm, udziwnianie, snobistyczne smaczki etc. Dobre duchy metafory i skrótu nie służą tu Brechtowi równie gorliwie i sprawnie, jak dawniej. A "teatr epicki", którego Brecht, był orędownikiem, tym niezawodniej posługiwać się musi metaforą i skrótem: opowiadane na scenie przebiegi wydarzeń wykazują naturalną skłonność do szczegółowości i wydłużania się w czasie. Poszczególne epizody winny więc odznaczać się taką sentencjonalnością i siłą uogólnienia, by ich suma dała wrażenie, iż prześledziliśmy cały żywot bohatera. "Życie Galileusza" zbyt często roztapia się w potocznym realizmie, bez wymaganego przez gatunek - stężenia faktury w przenośnie. Toteż sztuka sprawia chwil
Tytuł oryginalny
Jak dziś żyje Galileusz
Źródło:
Materiał nadesłany
Echo Krakowa nr 109