EN

13.09.2022, 14:35 Wersja do druku

Jak daleko jesteśmy w stanie posunąć się dla miłości?

„Thrill me. Historia Leopolda i Loeba” Stephena Dolginoffa w reż. Tadeusza Kabicza z Mazowieckiego Teatru Muzycznego im. Jana Kiepury w Warszawie, na I Przeglądzie Teatrów Muzycznych „Czas na teatr” w Poznaniu. Pisze Maria Mickoś w Teatrze dla Wszystkich.

fot. Marek Popowski Photo

Człowiek to dziwna istota, która jako jedyna zabija nie tylko w ostateczności, w obliczu zagrożenia, ze strachu, ale także dla kaprysu, dla przyjemności, dla idei. Z nudy? A jeśli nie wszystko tak łatwo da się wytłumaczyć? Tadeusz Kabicz w spektaklu „Thrill me” podejmuje historię zbrodni stulecia dokonanej przez Richarda Loeba i Nathana Leopolda w 1924 roku w Chicago. Zbrodni popełnionej z miłości. Z jej braku.

Najciekawsze są czarne charaktery

Podobno. Jak w „Płatonowie” Czechowa, ma się ochotę je zrozumieć, usprawiedliwić, chronić, ocalić i to właśnie ta chęć pomocy działa jak magnes, ponieważ bardzo szybko nadaje egzystencji konkretny cel. Wszechogarniającą nicość, mierność oraz samotność podsycają pragnienia przynależności do czegoś, do kogoś. Wbrew wszystkiemu, trochę na siłę. Przecież potrzebujemy tego, by przetrwać, by na końcu uratować samych siebie.

Rysopis mordercy

Richard i Nathan, przyjaciele od dziecka, obiecujący prawnicy, jak to się zwykło mówić, z dobrych domów (które, jak dobrze wiemy, nie raz już okazały się wylęgarnią dewiacji), brutalnie mordują kilkunastoletniego chłopca. Zwłoki oblewają kwasem i porzucają w lesie. W imię filozofii Nietzschego, domniemanej pozycji nadczłowieka.

Zamknij się i śpiewaj

Ofiara z chłopca złożona na ołtarzu niezrozumienia i bezradności nie jest jednak niczym innym jak jednym wielkim, nigdy niewypowiedzianym wołaniem, błaganiem, wręcz skomleniem o miłość. Richarda, który próbuje zwrócić na siebie uwagę rodziców, bo czuje, że jest traktowany jak filtr reputacji ojca, oraz Nathana, który zakochany, wpatrzony w przyjaciela jak w obrazek zrobiłby wszystko za najmniejszy ochłap jego zainteresowania. Tu koło się zazębia, stacza coraz szybciej i szybciej w dół. Nie wiadomo już kto jest katem, kto ofiarą, a skrzywdzony sam krzywdzi dalej. Banalne? Przecież nikt nie mówił, że miłość nie jest banalna, że najokrutniejsze zbrodnie ludzkości nie zostały popełnione z absurdalnych pobudek.

fot. Marek Popowski Photo

Amok

Czy w tym wypadku można mówić o absurdalnych motywach? Zabić z zagubienia, z niemożności odnalezienia się w świecie, w jakim, by zyskać trochę czułości, należy zabić, z przerażenia faktem, że jest się zdolnym zabić, z niedowierzania, że zabić można, tak po prostu, znacznie łatwiej niż kochać. Z konieczności buntu, ze strachu przed odrzuceniem, z głupiej nadziei. Zabić, by znaleźć chwilowe ukojenie, sens życia. Pozwolić mu rozlać się na wszystkie jego aspekty, zająć myśli, wyswobodzić od pustki.

Tylko mnie nie zostawiaj

Richard wykorzystuje lojalność (miłość) Nathana. Poniewiera nim jak psem, bo wie, że – cokolwiek by się nie stało – skopany setki razy kundel przybiegnie zawsze merdając ogonem. Ale Nathana to pociąga. Nigdy nie wiadomo, kiedy pan go pochwali, pogłaska po pyszczku, a długo wyczekiwane smakuje lepiej. Przyzwyczaił się, nawet polubił ich toksyczną relację, nieustające nowe wyzwania. Cóż, cierpienie zapewnia rozrywkę.

Losy obu przyjaciół, o ile można ich tak nazwać, pozostają ze sobą związane. Zbrodnią oraz potrzebą bliskości. Już nie ma odwrotu, już nie ma wyjścia. Tak jak na scenie, otoczeni murem, zamknięci w fatalnym, lecz niezwykle intymnym, kipiącym od skrywanych emocji kręgu. Byle razem… i byle gdzie.

Tytuł oryginalny

Jak daleko jesteśmy w stanie posunąć się dla miłości?

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Maria Mickoś

Data publikacji oryginału:

13.09.2022