"Harper" Simona Stephensa w reż. Natalie Ringler w Teatrze Dramatycznym w Warszawie oraz "Harper" Simona Stephensa w reż. Grzegorza Wiśniewskiego w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Przemysław Skrzydelski w tygodniku wSieci.
"Harper Regan" Simona Stephensa to dramat, który trafił na nasze sceny w dwóch odsłonach. Do pierwszej z nich będziemy wracać w podsumowaniach sezonu. Już bliżej końcówki tekstu Stephensa pada zdanie istotne dla całego dramatu, choć tak naprawdę nie wiadomo, kto powinien je wypowiadać w kontekście dziwnej sytuacji, w której toczy się rozmowa między Harper a jej matką Alison. To takie niespodziewane podsumowanie życia, rzucenie córce prawdy w oczy po kłótni. Jednak równie dobrze te same słowa mogłyby paść z ust Harper. "Oglądam się i myślę o tych chwilach, w których w ogóle się nie zastanawiałam. O chwilach, kiedy czekałam na to, aż moje życie się rozpocznie [...] Właśnie - nikt tu nawet nie zaczął żyć tak, jak by chciał. Ten dramat jest zaskakujący, choć przecież angielski autor ma niewiele wspólnego z, nazwijmy to, dobrze skrojonym realizmem, z którym często jest kojarzona tradycja dramatu społecznego. Ale jednak ten interesu