Małopolski Ogród Sztuki, będący jedną ze scen Teatru im. Juliusza Słowackiego, pozostaje jedną z najciekawszych krakowskich scen tego sezonu, z projektami z pogranicza sztuk teatru, performansu i muzyki. Oddanie po raz drugi tego miejsca Małgorzacie Warsickiej, niedawnej absolwentce reżyserii dramatu w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Krakowie, było obiecującym posunięciem z uwagi na jej niemałe już osiągnięcia. Niestety, okazało się niewypałem - pisze Klaudia Kasperska z Nowej Siły Krytycznej.
Spektakl "Szklane paciorki. Gra. Rozpoznanie" odwołuje się do powieści Hermanna Hessego. Teatr komentarzem na stronie internetowej wydaje się umieszczać premierę na linii poszukiwań zarysowanej w MOS przez Magdę Szpecht i Wojciecha Blecharza, wiele też zapowiada co zobaczymy w przedstawieniu: od czytnika fal EEG po grę z widzami. Te tropy zgubiły się jednak w chaosie i fragmentaryczności bodźców, które próbowano do mnie wysłać. Jeśli ktoś ze mną w coś grał, to grą było testowanie cierpliwości i kręgosłupa (siedzenie półtorej godziny na podłodze jest naprawdę niewygodne). Zaczyna się od scenografii - to pierwsze, co publiczność widzi. Ale żeby cokolwiek dostrzec, muszą być światła, które definiują to, co i jak zobaczymy. W "Szklanych paciorkach..." za jedno i drugie odpowiada Marcin Chlanda - to jemu Warsicka powierza warstwę wizualną w każdym spektaklu. Scenografia i światła są efektowne, pierwsze wrażenie jest niezwykle. Widzowie prze