„Jądro ciemności" wg Josepha Conrada w reż. Krzysztofa Babickiego Teatru Miejskiego im. Witolda Gombrowicza w Gdyni, na Darze Pomorza. Pisze Barbara Pitak-Piaskowska, członkini Komisji Artystycznej IX Konkursu na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej „Klasyka Żywa”.
Przez bulaj pod pokładem gdyńskiego Daru Pomorza dostrzegam spokojną taflę wody. Szum rozmów schodzącej się publiczności chwilami przerywany jest dźwiękami wydawanymi przez latające nad statkiem mewy. Strome, skrzypiące schody, które prowadzą pod pokład dzielą przestrzeń na dwie części. Po obu jej stronach znajdują się miejsca dla widzów. Na środku zaś ustawiono sporych rozmiarów stół nakryty czerwonym suknem. Stojąc przy schodach dostrzegam za nim mały podest z lustrem i kilka krzeseł.
Taka aura towarzyszy spektaklowi Jądro ciemności na podstawie powieści Josepha Conrada w adaptacji Pawła Huellego. To intymne przedstawienie wyreżyserowane przez Krzysztofa Babickiego ma w sobie coś mrocznego, co niepokoi i intryguje jednocześnie. Książka Conrada będąca wielopłaszczyznową opowieścią nie tylko o podróży sensu stricto, ale także o rasizmie, barbarzyństwie czy kolonializmie, w interpretacji twórców staje się dookreśloną narracją, w której wyłuszczono sylwetkę Marlowe’a (Mariusz Żarnecki) nie tyle jako komentatora, co uczestnika wydarzeń. Marlowe wyrusza w rejs do afrykańskiej dżungli, by odnaleźć Kurtza (Piotr Michalski) – zaginionego handlarza kości słoniowej, dowódcy punktu handlowego jednej z kolonii. Rzecz w tym, iż wielość zawartych w książce doświadczeń i aspektów tej podróży została przez Huellego i Babickiego jedynie zarysowana, a nacisk położono na to, co określiłabym mianem ludzkiego doświadczenia.
Bohater grany przez Żarneckiego ma bowiem za zadanie odnaleźć Kurtza i go zgładzić, jednak skomplikowana droga, jaką przechodzi, sprawia, iż sam zaczyna zastanawiać się nad źródłem napotykanych problemów i nad pobudkami, jakie towarzyszą między innymi członkom kampanii handlowej, którzy zasugerowali zabicie poszukiwanego agenta. Marlowe obok podróży w głąb nieznanego świata podróżuje tu przede wszystkim w głąb siebie. Początkowo zdeterminowany, wraz z biegiem scenicznej narracji bywa niepewny, przejęty trwogą i ulegający szaleństwu. Zarówno spotkanie z Kurtzem jak i z pozostałymi bohaterami jak na przykład z jego narzeczoną (Monika Babicka), prezesem (Bogdan Smagacki) czy doktorem i profesorem (Szymon Sędrowski) osadzone są w podskórnym rozedrganiu, pewnym wewnętrznym rozdarciu. Nie brakuje przy tym dbałości o słowo. Aktorzy z uwagą i głębią podają każdą myśl, jednocześnie nie obawiając się jej zawieszenia. W pamięć zapadają momenty, w których owa wymowna cisza przerywana jest dochodzącymi z zewnątrz odgłosami latających mew. Dojmujące wrażenie potęguje wspomniana już kameralna i dość klaustrofobiczna przestrzeń pod pokładem Daru Pomorza.
Niejako osobną opowieścią stają się w Jądrze ciemności pracownice biura, które wysłało Marlowe’a po Kurtza. To Ethel (Agnieszka Bała) i Margo (Weronika Nawieśniak), które w gdyńskim spektaklu stają się Parkami. Znane z mitologii boginie losu, personifikacje przeznaczenia towarzyszą bohaterom w sensie dosłownym i symbolicznym. Niekiedy wchodzą z nimi w interakcje, wyśpiewując prorocze pieśni. Obserwują ich poczynania i równolegle przędą czerwone nici życia. Wreszcie to one decydują, czy i kiedy daną nić przerwać.
W gdyńskim spektaklu narracja została ujednolicona do próby rozeznania motywu archetypicznego zła rozpatrywanego tak z perspektywy dosłownej jak i metafizycznej. Reżyser snuje bowiem niczym nieubarwioną opowieść o ciemności ludzkiej natury. Pomaga mu w tym zarówno niezwykle prosta i oszczędna w środkach scenografia Marka Brauna, jak i stonowane kostiumy Jolanty Łagowskiej-Braun.
Kiedy dochodzi do kluczowego spotkania Marlowe’a z Kurtzem, podczas którego pada zdanie „ten człowiek tkwił w nieprzeniknionej ciemności”, mamy poczucie jakoby tyczyło się ono nie tylko poszukiwanego dowódcy, który, jak się okazuje, w intrygujący sposób zmonopolizował swoją półboską pozycję wśród rdzennych Afrykanów, ale też pozostałych bohaterów, a być może nawet nas samych. Może nie dosłownie, ale w sposób metaforyczny reżyser zdaje się implikować, że każdy jest w stanie przejrzeć się w umieszczonym za podestem lustrze, przy którym siedzą Ethel i Margo.
W Jądrze ciemności Krzysztof Babicki ujednoznacznił przekaz, starając się wydobyć zeń motyw zła, które tkwi gdzieś w ludzkiej naturze. Poszukuje go na drodze zawiłości ludzkiej podświadomości, ludzkiej psychiki, dając jednocześnie wyraźny znak, iż niezależnie od momentu historycznego powinniśmy bacznie strzec się barbarzyńskich demonów podszytych chciwością i żądzą władzy.
Joseph Conrad/Paweł Huelle, Jądro ciemności, reż. Krzysztof Babicki, Teatr Miejski im. Witolda Gombrowicza w Gdyni, prem. 29 kwietnia 2023.