W sztuce i życiu była nierówna. Porywcza, pełna pasji i odważna. Zawsze w kapeluszu z piórami, z parasolką i lekko uniesioną suknią przy chodzeniu, by pokazać szeleszczącą halkę. W kolczykach z brylantami, albo tanimi szkiełkami, w zależności o tego, jak jej się powodziło. Znakomita biografia Gabrieli Zapolskiej "Szkło i brylanty" Araela Zurli ukazała się nakładem wydawnictwa Iskry - pisze Daina Kolbuszewska w portalu Kultura u podstaw.
Początek książki jest iście Hitchcockowski - wciąga czytelnika od razu w środek spraw, którymi Zapolska żyła, problemów, z którymi się borykała, sposobu, w jaki traktowała swoją twórczość. Skupia uwagę na drobiazgach (teatralnej lornetce), by za chwilę pokazać szeroką panoramę epoki. Pozostawia poczucie niejednoznaczności - bo jednak Zapolska była grafomanką, choć napisała też kilka rzeczy wartościowych, które w morzu grafomanii utonęły. Jako kobieta, artystka i pisarka, uwikłana w swoją epokę, była interesująca i szkoda, że zza pani Dulskiej jest niemal niewidoczna. Trudno się bowiem spodziewać, by ktokolwiek, wymęczony na zajęciach języka polskiego "Moralnością pani Dulskiej", zechciał na Zapolską jeszcze spojrzeć. Autor biografii zrobił to świeżym okiem, ze znajomością rzeczy. Po przeczytaniu książki widmo pani Dulskiej zupełnie się rozwiewa. Zapolska wyrosła na wsi, w rodzinie ziemiańskiej i tęskniła za czymś wielkim