EN

25.04.2019 Wersja do druku

Jacek Braciak. Hartowanie aktora

W szkole teatralnej Jan Englert kazał mu grać tak, jakby był wysokim, przystojnym blondynem. A on miał 164 centymetry, chłopski wygląd i pospolitą twarz. Dziś Jacek Braciak jest gwiazdą i nic nie musi - pisze Jacek Tomczuk w Newsweeku.

- Tylko raz miałem wątpliwości, czy chcę uprawiać ten zawód. A przecież przez lata zarabiałem graniem epizodów i trzecich planów - mówi Jacek Braciak. Do dziś pamięta rolę gońca przynoszącego paczkę w "Ostatniej misji" Wojciecha Wójcika. Reżyser dał mu wskazówkę: "Niech pan nie patrzy w kamerę". Dopiero asystent podpowiedział mu, że ma przed sobą zawodowego aktora. - A skąd ja mam wiedzieć? Nie widziałem go w niczym - krzyknął. - Dzisiaj to brzmi zabawnie, ale wtedy nie - twierdzi Braciak. - Przez lata byłem pogrążony w ogromnej frustracji. Siedziałem w domu, oglądałem filmy, Teatr Telewizji, patrzyłem na swoich kolegów aktorów i pytałem: dlaczego to oni grają, a nie ja? Główne role zagrał dopiero w wieku 50 lat. Za to od razu z przytupem. Jego kreację w "Córce trenera" krytycy uznali za wybitną, za postać księdza Lisowskiego w "Klerze" dostał Orła. - Przyjmuję tę nagrodę z ogromną wdzięcznością, ale chciałbym ją zadedykow

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Jacek Braciak. Hartowanie aktora

Źródło:

Materiał nadesłany

Newsweek Polska nr 17-18/23.04-5.05

Autor:

Jacek Tomczuk

Data:

25.04.2019