"Niech no tylko zakwitną jabłonie" w reż. Wojciecha Kościelniaka w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.
Pół wieku temu na maleńkiej scence warszawskiego Ateneum szalała trzydziestka aktorów, praktycznie cały zespół. Rej wodził Jan Matyjaszkiewicz, królowały Hanna Skarżanka, Wanda Koczeska, Elżbieta Kępińska i Krystyna Borowicz. To było prawdziwe wydarzenie. Stolica wpadła w zachwyt. Po latach w Ateneum pod ręką majstra Wojciecha Kościelniaka powstał zupełnie inny spektakl, o kabaretowym odcieniu i jazzowym klimacie. Gra zaledwie sześcioro młodych aktorów i estradowy weteran Krzysztof Tyniec jako Entreprener. To on jest łącznikiem między dawnymi i nowymi laty. Teatr bawi widzów pastiszami dawnych szlagierów, nigdy nie przekraczając granicy dobrego smaku, prowadzi linię emocjonalną między nostalgią, poczuciem humoru a zadumą nad przeszłością. Wymowna jest scena, w której niewinna piosenka "Na prawo most, na lewo most" i zwykła przejażdżka tramwajem nr 18 staje się przejmującą opowieścią o latach stalinowskich. Dominuje jednak radość i nuta