- Gdy zacząłem to słyszeć kilka lat temu, nie miałem poczucia, nazwijmy to, "mistrzostwa". Nie jestem bez skazy. Ale coraz bardziej zdaję sobie sprawę, że mogę dla kogoś funkcjonować jako człowiek, który w pewnych momentach swego życia może być wzorem. Dla swoich studentów, dla niektórych młodych kolegów w zawodzie - mówi aktor i reżyser ANDRZEJ SEWERYN.
W serialu "Ekipa" wciela się Pan w postać prezydenta. Przeczytał Pan scenariusz i stwierdził, że warto zagrać, bo... - Nie znałem dokładnie scenariusza. Wiedziałem tylko, o co w nim chodzi. Dostałem od Agnieszki Holland propozycję, i to mi wystarczyło. Ja u niej mógłbym zagrać stół albo popielniczkę. Nazwiska Agnieszki, Kasi Adamik, Magdy Łazarkiewicz były dla mnie gwarancją poziomu artystycznego. Tematyka dołożyła się do tej decyzji, ponieważ polityka interesuje mnie bardziej niż hodowla pszczół. Pan jest albo był typem kontestatora? - Nigdy nie miałem takiej postawy artystycznie, moralnie ani obywatelsko. Jacek Kuroń, którego poznałem w harcerstwie, opowiedział mi historyjkę. O mnie. W czasie obozu letniego stałem na straży i miałem rozkaz, by nikogo nie dopuszczać do obozu. I nie dopuściłem... Jacka. Śmiał się potem, że jestem bardzo praworządny. Ale były w moim życiu rzeczy, które bardzo mi się nie podobały, i na nie się