Fabuła dramatu Ronalda Harwooda, którego polska prapremiera miała miejsce w Starym Teatrze, jest niezwykle interesująca. Co bowiem bardziej może podniecić wyobraźnię niż ciemne, nie zgłębione rejony naszego umysłu, w których rodzą się najdziwniejsze myśli? Są one oczywiście ciekawsze, jeśli rozwijają się w chorej psychice. Bohater "Zatrutego pióra" cierpi na rozdwojenie osobowości: raz jest krytykiem muzycznym, to znów znanym kompozytorem. Takie, wręcz perwersyjne, zestawienie w jednej głowie dwóch wykluczających się profesji mogłoby nadać sztuce skandaliczny smaczek. W przedstawieniu Krzysztofa Orzechowskiego, mimo atrakcyjności tematu, dominuje jednak nużąca monotonia. Na scenie Anna Sekuła zbudowała dwa odrębne pomieszczenia: wiejski domek muzyka i wyrafinowane, gustowne mieszkanie recenzenta. Oba te światy, w których równolegle toczy się akcja, łączy ze sobą pianino, narzędzie pracy kompozytora, a także
Tytuł oryginalny
Ja, artysta - ja, krytyk
Źródło:
Materiał nadesłany
Czas Krakowski nr 288