"Iwona, księżniczka Burgunda" w reż. Marka Weiss-Grzesińskiego w produkcji Centrum Sztuki Studio na Warszawskiej Jesieni. Pisze Janusz Majcherek w Newsweeku Polska.
Autor libretta nie uszanował klasyka, kompozytor nie miał pomysłów, reżyser pewnie spał na próbach. Oto napisana z okazji stulecia urodzin Gombrowicza opera według jego "Iwony, księżniczki Burgunda". "A cóż to za koczkodan?" - pyta król Ignacy, gdy jego syn przedstawia mu irytująco milczącą Iwonę, z którą dla zgrywy zamierza się ożenić. "Iwona, księżniczka Burgunda", tragifarsa napisana przez Witolda Gombrowicza w połowie lat 30. ubiegłego wieku, jest historią mezaliansu, która - choć przebrana w kostium sparodiowanego Szekspira - tak naprawdę wywodzi się z mieszczańskiego salonu i przez problem skandalu w rodzinie zdradza powinowactwa z "Moralnością pani Dulskiej". "A cóż to za koczkodan?" - chciałoby się zapytać twórców operowej wersji "Iwony", którą pokazano na festiwalu Warszawska Jesień. Przy czym od razu mówię, że słowo "koczkodan" jest epitetem subtelnie ironicznym jak na tę chałę, którą nam zafundowali: kompozytor Zygmunt