Z przyjemnością oglądałem "Iwonę..." podczas premiery w Teatrze Narodowym, ale muzyki słuchałem tam bez większych wzruszeń. Syciłem oczy wyrafinowaną scenografią Wiesława Olki oraz kostiumami Gosi Baczyńskiej i Wojciecha Dziedzica, jak też pełną wyczucia reżyserią Marka Weiss-Grzesińskiego - ale eklektyczna muzyka Zygmunta Krauzego rozczarowała mnie. Nie była to muzyka operowa, lecz ilustracyjna muzyka teatralna, dobrze grana i dobrze dyrygowana przez Andrzeja Straszewskiego. Aż uwierzyć nie mogłem, że wyszła spod pióra kompozytora, który miał przecież cenne osiągnięcia... Pierwsza odsłona określiła komiczny charakter spektaklu. Na scenie lekko pochylonej ku przodowi widać labirynt z nisko przyciętego żywopłotu, jak w ogrodzie francuskim. Wydawało się, że w takiej scenerii można by zagrać "Niebezpieczne związki", lecz żywopłot sięga ledwie do pół uda postaciom w strojach komediowych: jasny frak, bryczesy, dam
Tytuł oryginalny
Iwona, Księżniczka Burgunda, czyli operetka w Teatrze Narodowym
Źródło:
Materiał nadesłany
Odra nr 1