Słynne Gombrowiczowskie "karaski" według receptury młodego Horsta Leszczuka (vel Grzegorza {#os#13932}Jarzyny{/#}) stanęły ością w gardle zakonowi gombrowiczologów regularnych. Wbrew większości wcześniejszych scenicznych odczytań dramatu tytułowa bohaterka spektaklu nie jest odpychającym tacmołuchem. Przeciwnie - skazą Leszczukowej Iwony jest piękno i dzikość. Za sprawą prowokacji Księcia Filipa oko w oko z tymi nieujarzmionymi mocami staje dwór - stworzony przecież po to, by konserwować ustalony porządek i uświęcone hierarchie. Reżyser, z odwagą właściwą młodemu, pozbawionemu uprzedzeń i kompleksów artyście, odpowiada Gombrowiczowi, że - w przeciwieństwie do niego - wierzy w możliwość występowania mocy silniejszych od formy. Piękno i dzikość ucieleśnione w postaci Iwony (Magdaleny {#os#3925}Cieleckiej{/#}) to również cechy rozwichrzonej formy, jaką podjął reżyser spektaklu. Horst Leszczuk z równą swobodą obdarza Gombrowiczowskich
Tytuł oryginalny
Iwona, księżniczka Burgunda
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta w Krakowie Nr 303