Projekt filmowca Marcina Koszałki i aktora Jerzego Nowaka wywołał rok temu medialne trzęsienie ziemi. Mimo to Koszałka kończy tamten i kręci kolejny film o śmierci - pisze Jolanta Gajda-Zadworna w Życiu Warszawy.
Ogórkowy sezon A.D. 2005 rozgrzała gorąca dyskusja na temat granic, których nie wolno filmowcom przekraczać. Opinię publiczną zbulwersowały informacje o powstaniu filmu rejestrującego umieranie aktora Jerzego Nowaka. Dokumentu, który pokaże jego śmierć i przekazanie ciała studentom medycyny. Reżyserii podjął się Marcin Koszałka, twórca ekshibicjonistycznych dokumentów na temat własnej rodziny, m.in. "Takiego pięknego syna urodziłam" i operator filmowy (m.in. "Pręgi", "Kochankowie z Marony"). Media debatowały nad stanem zdrowia cenionego aktora. W końcu obaj sprawcy zamieszania - i Nowak, i Koszałka - musieli wytłumaczyć się z powodów powstania "Istnienia". Aktor podkreślał, że przyczyną nie jest jego ciężka choroba, ale chęć zagrania roli życia w filmie, jakiego nikt wcześniej nie zrobił. Zapewniał, że umierać nie będzie naprawdę - zagra to. A na premierze - choć trudno powiedzieć, kiedy - pojawi się osobiście. Przerwa na dom i krzy