EN

17.08.2013 Wersja do druku

Ironia, sarkazm, Mrożek

Uczył nieufności wobec ideologii i krytycznego dystansu do rzeczywistości. Dlaczego dzisiaj wystawiany jest coraz rzadziej? - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.

Gdyby nie żelazna kurtyna, Mrożek znalazłby się zapewne w słynnej książce Martina Esslina "Teatr absurdu" z 1961 r., ogłaszającej powstanie nowego prądu w powojennej europejskiej dramaturgii. Jego twórczość z przełomu lat 50. i 60. miała wiele wspólnego z powstającą równolegle na Zachodzie dramaturgią czołowych przedstawicieli tego nurtu: Becketta, Ionesco i Geneta. Podobnie jak bohaterowie książki Esslina, Mrożek przedstawiał w swoich sztukach przerażającą rzeczywistość, w której jednostka kapituluje przed bezwzględnymi siłami natury lub opresją systemu społecznego. W odróżnieniu od zachodnich dramatopisarzy nie musiał jednak wymyślać absurdalnych sytuacji. Żył i pisał w państwie totalitarnym, w którym absurd był chlebem codziennym. Jego wczesne sztuki z przełomu lat 50. i 60. odczytywano jako parabole życia w bloku sowieckim. W debiutanckiej "Policji" funkcjonariusze tajnych i jawnych służb, aby uzasadnić swoje istnienie, sami kre

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Ironia, sarkazm, Mrożek - pisze Roman Pawłowski

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza online/16.08

Autor:

Roman Pawłowski

Data:

17.08.2013