W obskurnej, drewnianej szopie przylegającej do cmentarza zamknął McDonagh bohaterów Czaszki z Connemara, Micka i Mary, pogrążonych w nudnej, jałowej egzystencji. Sens ich życia sprowadza się do kolejnej szklanki whisky i garści plotek. Życie to zdaje się być nieskomplikowane, senne, by nie rzec nudne - wszak w innej swej sztuce McDonagh pisze, że w kwestii nudziarstwa w Irlandii jest cholernie duża konkurencja. W Connemara, na głębokiej prowincji, gdzie deszczowe, ponure dnie i noce toczą się leniwie, żywot rychło winien kończyć się samobójstwem. W takim miejscu żyć się nie da, bo to miejsce dla wykolejeńców i outsiderów. Do takich wniosków prowadzi nas rozum. A jak ma się rozum do życia? Nijak. Ono nie poddaje się racjonalnym analizom, mieści w sobie ludzi, choć prostych i z ograniczonymi horyzontami, to pełnych namiętności prowadzących do tragedii. U McDonagha bezruch jest pozorny - wlokący się dialog usypia, by we właściwym momencie wstr
Tytuł oryginalny
Irlandzki spleen
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 10-11