Nie mogę zapomnieć o IRENCE BIEGAŃSKIEJ. Umarła chwilę temu, dwa miesiące? Wciąż śni mi się po nocach, w ciągu dnia wciąż mi przychodzi na myśl. Zdumiewa mnie to i zastanawia - pisze Krystyna Janda w swoim Dzienniku internetowym.
Nie byłam z nią aż tak związana, robiła kostiumy do wielu rzeczy w których grałam i do wielu które reżyserowałam, zawsze na jej widok, drobnej, cichej, uśmiechniętej, czułam ulgę i wdzięczność, że jest przy mnie podczas kolejnych realizacji, że ją w ogóle widzę. Ostatnio robiła kostiumy do mojej "Namiętności" w Teatrze Nowym w Poznaniu, tuż wcześniej do "Męskie-Żeńskie", ale spotykałyśmy się tylko przy okazji kolejnych prac, zawodowo, albo przypadkowo, nigdy specjalnie, żeby zwyczajnie porozmawiać, poprzyjaźnić się, towarzysko, nigdy, żadna z nas nie miała na takie spotkania czasu. Ciągle o niej myślę. Patrzę na spódnicę w szafie, myślę - o, tę spódnicę kazała mi kupić sobie zimą Irenka, te spodnie kupowałam z Irenką, przy okazji wybierania kostiumów do czegoś, ach dawno, aż do "Pestki" jeszcze, szminka, którą Irena kupiła dla mnie do "Siedmiu grzechów głównych ", natykam się w szufladzie na zdjęcie z "Opery za trzy g