Niemożliwe, że jej zabrakło. Przecież była od zawsze. Przez całe dzieciństwo i dorosłość wielu z nas. Irena Kwiatkowska to pierwsza aktorka, której nazwisko zapamiętałem. Miałem może pięć lat. Ale ona jako radiowy Plastuś czy telewizyjna wróżka z adaptacji bajek Perraulta już wtedy zapadła mi w pamięć. Wiedziała, jak poruszyć wrażliwość dziecka. Z aktorką, która staje się jednym z symboli dzieciństwa, człowiek zostaje na całe życie. Stąd fascynacja Kabaretem Starszych Panów; "Czterdziestolatkiem", "Wojną domową" (oba seriale w reżyserii Jerzego Gruzy), kabaretem Dudek. Kwiatkowska stanowiła ważną część tego wszystkiego. Nie była łatwa. Czasami okrutna. Miała pretensje, gdy partner przychodził i nieprzygotowany na próbę. Trzaskała drzwiami, kiedy ktoś stawiał się na nagraniu w radiu "niedysponowany". Mówiła, co myśli, nie licząc się z pozycją zawodową kolegi. Bo jej zdaniem praca aktora, nawet dla śmiechu, to sprawa piękn
Tytuł oryginalny
Irena Kwiatkowska (1912-2011)
Źródło:
Materiał nadesłany
Pani nr 4