- Tak rzadko podziwiamy Panią w ostatnich latach! "Ta Gabriela..." na scenie Teatru Małego w Pani opracowaniu tekstu i z Pani udziałem, tym większą jest dla widza satysfakcją. A przy tym czyni Pani w tym przedstawieniu z Gabrieli Zapolskiej kobietę prawdziwie fascynującą... - Nasze przedstawienia to zapewne jakiś okruszek, "kąt" dla tej "całe życie zakochanej" Gabrieli - aktorki, którą chciała być i autorki, którą chciała "nie być". Bardzo polska jest ta Gabriela narodowa. Piękną, wyrazistą polszczyzną przemawia; dziwnie: "Nie aspiruję, do nazwy pisarza europejskiego, ale do nazwy pisarza polskiego". Pisała w silnej koncentracji (a konkurencji), przebywając w świecie tworzonego właśnie utworu, który widziała w swej wyobraźni jakby na scenie - musiała pisać w jakimś transie, skoro sztuki jej powstawały w pięć dni, czy w trzy dni. A pisała przecież piórem i atramentem, nie na maszynie. Była "naelektryzowana" zapewne wywodziła się z wymarłej
Tytuł oryginalny
Irena Eichlerówna o swojej "Gabrieli"
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy