- Bycie aktorką jest trudnością samą w sobie, gdyż jak pewnie pani zauważyła, dramaturgia preferuje mężczyzn - mówi Irena Dudzińska, aktorka Teatru Nowego w Poznaniu, która monodramem "Co się właściwie stało z Betty Lemon?" będzie świętować pięćdziesięciolecie swojej obecności na scenie. Premiera - 16 marca na Trzeciej Scenie.
50 lat na scenie - czy to wystarczająco długo, by powiedzieć, że o teatrze albo pracy aktora wie się już wszystko? - To niemożliwe. Bo cały czas czegoś szukamy i coś odkrywamy. To właśnie sprawia, że ten zawód jest piękny. Nikt nie może powiedzieć, że potrafi być aktorem. Może co najwyżej stwierdzić, że ma obszerny warsztat i sprawnie się nim posługuje. A i to jednak za mało, żeby zbudować postać. Czym przez ten czas teatr Panią najbardziej zaskoczył? - Swoją ulotnością. Aktorstwo wymaga więcej od trzydziestolatki czy kobiety po sześćdziesiątce? - Wiek nie ma nic do rzeczy, bo wyzwanie - również bez względu na to, jaka to rola, jest porównywalne. Bycie aktorką jest trudnością samą w sobie, gdyż jak pewnie pani zauważyła, dramaturgia preferuje mężczyzn. Było tak w antyku, ale i w teatrze elżbietańskim role kobiece obsadzane były przez mężczyzn. Ról dla kobiet jest niewiele, a dodatkową trudnością jest to, że