"Golgota wrocławska" w reż. Jana Komasy w Teatrze Telewizji. Pisze Krzysztof Lubczyński w Trybunie.
Pragnę odnotować nagrodę Feliksa dla pana Andrzeja Łapickiego za rolę w "Iwanowie" w Teatrze Narodowym. Odczytuję ten laur nie tyle, czy raczej nie tylko jako nagrodę za konkretną rolę, ale przede wszystkim jako wyraz miłości i tęsknoty do dawnego teatru, który sławny "Łapa" (dla przyjaciół) jak już mało kto uosabia. Podobnie niskie ukłony wypada złożyć pani Barbarze Krafltównej, która jest Łapickiemu do pary w tej wspanialej konkurencji, "Jan Englert wyciągnął mnie z szary, otrzepał z naftaliny i wypchnął na scenę" - powiedział Andrzej Łapicki Takiej naftaliny nigdy za wiele. Po tej słodkiej chwili odrobina teatralnej goryczy. Teatr Telewizji w dużej części najwyraźniej wydzierżawił TPN i daje tam swoje spektakle. W miniony poniedziałek dał "Golgotę wrocławską". Nie wymieniam reżysera, bo ktokolwiek robi te spektakle, czyni to na jedno kopyto. Nie wystarczy mieć - powiedzmy - rację historyczną. Trzeba jeszcze mieć rację artystyczną