"Czemu nie jestem chamem ze sztachetą w ręku? Ktoś by się ze mną liczył, gdybym rzucił cegłą!" gorzko zauważył Adam Miauczyński. I nie jest to bynajmniej inteligencki resentyment, co pokazały niedawne wydarzenia na katowickim dworcu. W Najjaśniejszej Rzeczpospolitej, rządzonej przez miłośników futbolu po raz kolejny zatriumfowała owa ponura prawda - pisze Michał Centkowski w felietonie dla e-teatru.
Oto grupa kibiców zdołała w kilka minut, które pociąg relacji Gliwice- Łódź spędził na stacji Katowice, nie tylko zdemolować nowo (po latach oczekiwania) wybudowany peron, lecz także posłać do szpitala dziesięciu silnie uzbrojonych policjantów z oddziału prewencji. W tej opowieści poza niemożliwą do uniknięcia, smutną refleksją nad kondycją państwa, w którym to umundurowani i uzbrojeni funkcjonariusze służb porządkowych, w wyniku starcia z grupą podpitych wandali lądują w szpitalu, jest coś jeszcze. Coś, co wzbudza we mnie wściekłość, zażenowanie, jako obywatela i podatnika. Ujawnia się w tej opowieści niemożliwy do ogarnięcia, zdać się może bezbrzeżny ocean arogancji i skretynienia tych, którzy państwem tym administrują. Jak to możliwe, że w dobie permanentnego kryzysu gospodarczego, wobec konieczności cięcia wydatków publicznych, złej koniunktury i publicznego długu zamyka się szkoły, obcina i tak groszowe dotacje publiczn