EN

26.03.1972 Wersja do druku

Intymność prawie telewizyjna

Oglądając "Dawne czasy" Pintera w warszawskim Teatrze Współczesnym przez cały prawie czas przedstawienia ulega­łem złudzeniu, że siedzę u siebie w domu przed telewizorem i je­stem nieproszonym, czy mimo­wolnym świadkiem tego, co się dzieje na scenie. Nie dlatego, bym uważał, że to sprawy sekretne czy wstydliwe. W moim odczuciu izolacji - bo tak można by okre­ślić owo złudzenie - nie było żadnych niezdrowych dreszczów. Wynikało ono nie tyle z intymne­go charakteru zwierzeń bohate­rów, co raczej z formy widowi­ska. Było funkcją założeń drama­turgii Pintera. Myślę zresztą, że nie byłem od­osobniony w swoich odczuciach. Moi sąsiedzi zachowywali się po­dobnie; nie czuliśmy wzajemnie naszej obecności, nie przeszka­dzaliśmy sobie. Przeżywaliśmy w tradycyjnym teatrze skutki kon­taktu z telewizją, nieświadomie aprobując je; wbrew prawom społecznej recepcji sztuki teatru uciekliśmy w odosobnienie, wy­rosłe na gruncie o

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Intymnośc prawie telewizyjna

Źródło:

Materiał nadesłany

Argumenty nr 13

Autor:

Andrzej Wróblewski

Data:

26.03.1972

Realizacje repertuarowe