"Teremin" to najlepszy przykład upadku rangi Interpretacji. Z teatrem polskim nie jest aż tak źle, żeby nie znaleźć lepszego spektaklu na konkurs oceniający reżyserię - o spektaklu "Teremin" w reż. Artura Tyszkiewicza z Teatru Współczesnego w Warszawie na X Festiwalu Sztuki Reżyserskiej Interpretacje w Katowicach pisze Anna Wróblowska z Nowej Siły Krytycznej.
"Teremin" Teatru Współczesnego z Warszawy w reżyserii Artura Tyszkiewicza to najlepszy przykład upadku rangi "Interpretacji". Bo kiedy na festiwal reżyserski zaprasza się przedstawienie grane na pograniczu farsy i operetki, można przypuszczać, że gdzieś popełniono błąd. I nie przekona mnie, powtarzany niczym mantra, pogląd Kazimierza Kutza o agonii teatru repertuarowego w Polsce. Z teatrem polskim nie jest aż tak źle, żeby nie znaleźć lepszego spektaklu. Mając w pamięci "Iwonę, księżniczkę Burgunda" z Teatru im. Szaniawskiego w Wałbrzychu, którą Tyszkiewicz przywiózł w zeszłym roku, nie można uwierzyć, że ten sam reżyser "popełnił" także "Teremina". Z pewnością duży wkład w położenie tego spektaklu mieli aktorzy Współczesnego: źle obsadzeni i kiepsko grający. Teksty Zelenki to sceniczne samograje. Oprawione dużą porcją surrealistycznego humoru, mogą sprawiać wrażenie komedii, lecz najczęściej śmiech im towarzyszący jest śmi