To już nie był Teatr, nie była to sztuka, to było dzieło sztuki. Jednorazowe
i niepowtarzalne, zetknięte z publicznością, która także była Warholem,
reakcja publiczności szczególnie w trzeciej części napędzała aktorów, dawała
im przestrzeń do działania - pisze Jakub Derbisz o "Factory 2" w reż. Krystiana Lupy w Starym Teatrze w Krakowie.
Jakiś czas temu naszło mnie uczucie całkowitej pewności w kwestii czy teatr jest jedną z dziewięciu muz. Czy jest Melpomene. Wpadła mi do głowy myśl, że nie. Byłem dziwnie pewny, tak jak Archimedes, lecz oprócz tego, że on już nie żył a ja tak (jest też pewnie kilka innych dyferencji), różniło nas co innego, on to udowodnił, a ja za nic w świecie nie umiałem znaleźć na to słów. To było straszne, taka lekka panika, pierwszy raz w życiu nie umiałem udowodnić swoich przekonań. Ale po kilku dniach sobie pomyślałem, że może jednak jest, tylko tak inną, że odnosząc do tego zjawiska termin "sztuka"zgadzamy się na jego umowność. Te myśli sobie gdzieś tam zostały odłożone do jednej z kopert w głowie, do koperty z napisem pomysły, zbiór teoryj.Spektakl Lupy otworzył jednak tą szufladę i zmusił mnie do jej posprzątania.Tak jak jedna z postaci w drugiej odsłonie. Lupa zaczyna od mimesis, klasycyzm, impresjonizm, kubizm, on jednak znajduje