"Joanna d'Arc. Proces w Rouen" w reż. Remigiusza Brzyka w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Ewa Stołowska w Gazecie Pomorskiej.
Spektakl wprowadził mnie w stan przygnębienia. Nie dlatego, że był przygnębiający, ale dlatego, że zasmucająca była przepaść między założeniami, a realizacją. Intencje wydawały się szlachetne, a dobór środków w większości sprzyjający wytworzeniu w dziele dodatkowych poziomów odbioru. Nie dość, że tekst z natury nie należał do dramatycznych, czyli "teatralnych gotowców", to i podejście do postaci było nietradycyjne. A więc ambitnie. Każdy gra każdego W tytułową Joannę i w jej oprawców wcielała się po kolei każda z aktorek. Takie podejście do postaci pozwala uniknąć dosłowności w przedstawianiu linii fabularnej i psychologizacji bohaterów. Ważne pytania padają ze sceny, ale nie ma tam na nie odpowiedzi po co ta golizna? Robi miejsce dla uniwersalnych, ponadczasowych rozważań i laboratoryjnego podejścia do człowieka jako takiego, reprezentowanego w świetle danego tematu, często w różnych wariantach. I tak tutaj miało i mogło