Prawdę powiedziawszy śledząc "Letników" w Teatrze Dramatycznym myślałam z ulgą: oto problemy, które na szczęście już nas nie dotyczą. Ach, to inteligenckie lęki i niepokoje, wyhodowano podczas godzin nieznośnej bezczynności! Ta udręka nudnej, jałowej, beznadziejnie rozrzedzonej egzystencji. I te przeklęte, rosyjskie pytania. Jak żyć?... Źle żyjemy... Jesteśmy letnikami we własnym kraju...". Letnikami, czyli ludźmi, którzy na próżno poszukują jakiegoś zajęcia. Którzy albo toną w marazmie, albo wyczerpują się w gorączce działań pozornych. Jeszcze kilka lat temu polski intelektualista rozumiał takie rozterki. Wtedy jednak szanujący się teatr Gorkiego nie wystawiał. Dzisiaj diagnoza przedstawiona w "Letnikach" trąci anachronizmem. Intelektualiści czują się wprawdzie zagubieni, ale z przyczyn odmiennych niż w Rosji na początku wieku, niż w Polsce przed kilku laty. Nie dlatego, że życie przecieka im przez palce, raczej d
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza nr 103