W poprzednim numerze zamieściliśmy rozmowy z dramaturgami o ich pracy w teatrze. Pytaliśmy o rolę dramaturga w procesie powstawania przedstawień. Tym razem to samo pytanie stawiamy reżyserom.
Krystian Lupa Z funkcją dramaturga zapoznałem się, gdy robiłem dwa spektakle w Niemczech - "Marzycieli" w Hamburgu i "Solaris" w Dusseldorfie. Testowałem tę funkcję nie tak całkiem przez siebie, bo rzeczywiście nie lubię, gdy ktoś się za bardzo wtrąca w to, co ja sam mam w niejasnych wyobrażeniach. Ale wielu twórców bardzo potrzebuje partnera... Nie wartościuję, bo często tę swoją radykalną autonomię traktuję jako kalectwo i chętnie bym się przełamał. Dramaturg albo sam bierze ten kawałek roboty, albo jest partnerem, który z zewnątrz mówi, że coś się nie opowiada, albo że widz czegoś nie będzie wiedział. Ktoś, kto pracuje samotnie, nie jest w stanie spojrzeć na wynik swojej pracy czy na powstający tekst bez swojej projekcji. Zna całe zaplecze opowiadanej rzeczywistości, patrzy z tej perspektywy i nie zauważa, że widz nie dostaje jakiegoś sygnału. Czasami niektóre sygnały, które dla nas wydają się wystarczające, są niezauważalne.