Mirosław Chojecki w artykule "Zmieniajmy Instytuty Polskie, ale z sensem" ("GW" z 19 czerwca) pisze, że promocja w budynkach Instytutów Polskich jest często jedyną szansą na promocję kultury polskiej za granicą. Nic bardziej błędnego - pisze w Gazecie Wyborczej Katarzyna Tubylewicz, kulturoznawca, dziennikarka, tłumaczka, dyrektor Instytutu Polskiego w Sztokholmie.
- Mało kto zdaje sobie sprawę, że wielokrotnie więcej wart jest wykład znanego historyka wygłoszony na Sorbonie, niż ten sam wykład w Instytucie Polskim - to słowa jednego z najwybitniejszych polskich dyplomatów Stefana Mellera. Były ambasador RP w Paryżu, a potem w Moskwie w wywiadzie rzece udzielonym Michałowi Komarowi podkreślał, że imprezy organizowane w siedzibach Instytutów Polskich odbywały się "według schematu "swój do swego po swoje" i oznaczały "przewidywalny zestaw gości, trochę dziennikarzy, głównie z Polski - i znikome efekty". Zgadzam się w stu procentach, choć mogłabym podać przykłady imprez w siedzibach Instytutów, które przyciągnęły publiczność i zaowocowały artykułami w prasie. Przy naprawdę wyjątkowym temacie lub gościu, takie cuda się zdarzały, ale nie ma możliwości, by jakakolwiek szanująca się gazeta londyńska, sztokholmska, paryska czy warszawska pisała co tydzień, a nawet co miesiąc o kolejnych wieczorach a