W mądrych czasach czytania książek, kiedy człowieka powaliła choroba, stawiał obok łóżka stos zaległych lektur i powoli je konsumował. W czasach kultury małoobrazkowej człowiek otwiera telewizor i odbywa misterium ogłupiającego oglądania telewizji jak leci: przed oczami migają obrazki, z głośnika mamrotanie, a nasz delikwent powoli traci wszelką wrażliwość estetyczną. Natomiast dla recenzenta taka dawka telewizji jest co pewien czas potrzebna. Lepiej wtedy może ocenić audycje wybrane, o których często pisze z przekąsem. W kajecie recenzenckim pozostała więc do odnotowania pozycja z ubiegłego wprawdzie tygodnia, ale godna zapamiętania; to Edyp Sofoklesa z Gustawem Holoubkiem w roli głównej, ale za to bez tradycyjnej oprawy scenicznej i bez chóru. Aktorzy grali w normalnych uraniach, dekoracje ograniczały się do kilku płaszczyzn. Zrezygnowano więc z tradycyjnej scenografii. Położono główny akcent nie na czas, w jakim się rzecz dzieje, a na
Tytuł oryginalny
Inny Edyp
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Zielonogórska nr 233