Spektakl jest wypowiedzią na temat dwuznaczności choćby najbardziej banalnych sytuacji i odnajdywaniem pomiędzy nimi indywidualnego rytmu - o "Przed południem, przed zmierzchem" w reż. Piotra Cieplaka w Teatrze Nowym w Łodzi pisze Marta Olejniczak z Nowej Siły Krytycznej.
Po współpracy Piotra Cieplaka z Leszkiem Bzdylem oczekiwano fuzji smaków, która byłaby połączeniem ustanawianej zawsze w szczególny sposób przez Cieplaka teatralności, jak choćby w "Słomkowym kapeluszu" czy "Utworze sentymentalnym na czterech aktorów", z dużą porcją tańca w wykonaniu grupy Dada von Bzdülöw, której Teatr Nowy w Łodzi zaproponował korzystniejsze warunki pracy niż "rodzinny" Gdańsk. W wyniku współpracy powstał spektakl "Przed południem, przed zmierzchem". Przez ponad godzinę widz obserwuje małe mieszkanie ze zwykłym oknem, lampką i doniczkową palemką-miniaturką. Nie byłoby w nim nic nadzwyczajnego, gdyby nie metalowa konstrukcja zaznaczająca architekturę przestrzeni, która jak w "Dogville" Larsa von Triera zawiera w sobie jedynie linie, umownie wyznaczające ramy pokoi, w które można włożyć przenikające się, podobnie jak ściany dekoracji (Andrzej Witkowski), obrazy. Tworzy je pięcioro tancerzy. Kolejne sceny spektaklu