Sobczyk robi teatr pełnokrwisty, najprawdziwszy z prawdziwych, zadający ważne pytania i mierzący się z fundamentalnymi tematami. Teatr, który zachwyca widzów zarówno w Polsce, jak i coraz częściej poza nią - pisze Mike Urbaniak w Gazecie Wyborczej - dodatku Wysokie Obscasy.
"Chyba pomyliła pani drzwi. To jest sprawa dla biura spraw społecznych, a nie dla biura kultury" - usłyszała lata temu w stołecznym ratuszu. Próbowała wtedy zdobyć finansowe wsparcie dla założonego przez siebie teatru. Dlaczego kulturalni urzędnicy chcieli ją odprawić z kwitkiem? Dlatego, że jej aktorzy i aktorki mieli dodatkowy, 21. chromosom. Mówili nie tak wyraźnie jaki inni, mieli problemy z orientacją w przestrzeni i oczy w kształcie migdałów. Mieli - mówiąc krótko - zespół Downa. A "downy", jak przecież wiadomo, aktorami być nie powinny. Powiedzieć wierszyk - i owszem. Może jakąś nietrudną pioseneczkę zanucić - no, jak cię mogę. Ewentualnie niezgrabnie zapląsać - byle nic skomplikowanego, bo będzie za śmiesznie. To w ogóle śmieszne dziwolągi, pocieszne pokraki, milusie niedorajdy. "Ty downie!" - krzyczą do siebie dzieci w szkołach od Bałtyku do Tatr. Obok "pedała" i "uchodźcy" to chyba najpopularniejsze przezwisko. Ale co tam dzieci